poniedziałek, 16 grudnia 2013

Śmietnik co krok. Czyli spacer pod pl. Na Rozdrożu

Śmietnik co trzy metry? To nie wyobraźnia, to rzeczywistość! Wystarczy wybrać się do przejścia podziemnego pod Placem Na Rozdrożu. Co jak co, ale koszy na śmieci tam nie brakuje...


Ile razy denerwowaliście się, gdy na ulicy nie mogliście znaleźć żadnego śmietnika? Zapewne nie raz. W takiej sytuacji zbędne i drobne odpadki (np. papierki) zwyczajowo lądują na chodniku. Fakt, nieładnie jest śmiecić, ale jak jakiś urzędas nie pomyślał, to chyba nie warto pół godziny chodzić i szukać kosza po całej okolicy.

A teraz wyobraźcie sobie, że wystarczy pójść na Plac Na Rozdrożu. W tamtejszym przejściu podziemnym kosze na śmieci ustawione są średnio, co trzy, cztery metry. Ktoś kiedyś to zbadał i w ok. 75 metrowym przejściu doliczył się... 25 śmietników. Obecnie jest ich trochę mniej, ale sposób ustawienia jest podobny.

Skąd się tam wzięły? To inicjatywa właściciela przejścia (prywatnej firmy) i po części kupców, którzy mają tam swoje lokale handlowe. - Płacą mi za czystość i wpadłem na pomysł, że ustawię kosze tak gęsto, by nikomu się nie chciało rzucać śmieci na ziemię - mówił trzy lata temu Zbigniew Witkowski, z Przejść Podziemnych "Wola", zarządzający przejściem pod placem.

Trzeba przyznać, że pomysł okazał się trafiony. Dzięki temu w tunelu jest wyjątkowo czysto. A i przy okazji handlowcy mają gdzie wyrzucać zbędne rzeczy. Jednak mimo wszystko - czy to nie drobna przesada... ;)


wtorek, 10 grudnia 2013

Cudowne odnalezienie. Dzięki facebookowi

Ponad pół miesiąca temu pisałem o plecaku, który zgubiłem w miejskim autobusie. Straciłem już wszelkie nadzieje na jego odnalezienie, a tymczasem zdarzył się cud! Plecak jest z powrotem u mnie.


Jak to możliwe? Otóż dzięki facebookowi. Gdy zgubiłem plecak i zadzwoniłem na 19115, byłem pewny, że ktoś nieuprawniony go zabrał. Napisałem więc ogłoszenie na portalu gumtree i zacząłem sprawdzać niektóre facebookowe fanpage (głównie z cyklu Spotted). Niestety, nie przynosiło to żadnych rezultatów. Na ogłoszenie nikt nie odpowiadał, a na Spotted nie było ani słowa o zagubionym plecaku.

Jednak kilka dni temu dostałem prywatną wiadomość na facebooku. Nieznajoma dziewczyna twierdziła, że ma mój plecak. Napisała, że mogę go odebrać w szatni jednej z warszawskich uczelni. Tak też zrobiłem. I plecak odzyskałem razem z zawartością! Niestety, żeby nie było tak pięknie, w portfelu nie było już pieniędzy. Szczęśliwie nie była to duża suma, ale zawsze jest to jakaś strata.

Natomiast z ciekawostek: w środku znalazłem pustą paczkę po papierosach. To oznacza, że plecak musiał być w posiadaniu osoby palącej. Może więc pieniądze poszły na papierosy? Tego nie wiem. Nie wiem też, co działo się z plecakiem od 18 listopada (dzień zaginięcia) do dzisiaj...

W każdym razie ważne jest to, że plecak mam z powrotem. Odzyskałem więc (choć tylko częściowo) wiarę w ludzi. I jeśli ktoś kiedykolwiek powie mi, że facebook nie przydaje się w życiu, to z chęcią pokażę mu ten wpis. Bo jak widać, warto być obecnym na portalach społecznościowych. Gdyby nie konto na FB, to z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że zguby nigdy bym nie odzyskał. 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Jedno przejście dla pieszych, a cieszy... :)

W ostatnią niedzielę piesi odzyskali przejście po zachodniej stronie skrzyżowania ul. Świętokrzyskiej z Nowym Światem. Chciałoby się powiedzieć - wreszcie! W końcu nie trzeba chodzić naokoło.



Przejście przez ul. Świętokrzyską było zamknięte od kilkunastu miesięcy. Powód? Budowa drugiej linii metra. Nie było to szczególnie przyjemne dla studentów, którzy prawie codziennie przemierzali to skrzyżowanie w drodze na zajęcia. Niejednokrotnie sam musiałem pokonywać trzy przejścia dla pieszych, dodatkowo na każdym z nich stojąc na światłach. Traciło się przy tym sporo czasu - i w efekcie spóźniało się na zajęcia :(.

Teraz udostępniona została wąska droga tuż obok zielonego płotu otaczającego teren budowy. Mimo to, wiele osób wciąż chodzi naokoło... Cóż, każdy ma swoje przyzwyczajenia. Po co jednak tracić czas, skoro można skrócić sobie drogę np. idąc w kierunku przystanku Ordynacka?

Jednak żeby nie było za pięknie, na nawierzchni (po poniedziałkowych roztopach) pojawiły się spore kałuże. Efekt? Piesi chodzili... jezdnią. 


poniedziałek, 2 grudnia 2013

Miał być hotel, jest... szkielet. I to reklamowy

Ulica Sobieskiego kryje tajemnice nie tylko w postaci opuszczonego bloku, który należy do Federacji Rosyjskiej. Zaledwie kilkaset metrów dalej stoi szkielet 8-piętrowego budynku. 


Skrzyżowanie ul. Sobieskiego i Sikorskiego. Jedno z najbardziej znanych skrzyżowań w Warszawie. To tu ma miejsce wiele wypadków, a niedawno pojawiły się też nowoczesne fotoradary. Na jednym z rogów skrzyżowania stoi "szkieletor" - budynek kompletnie pusty w środku, pełny graffiti i innych mazideł. Wewnątrz suchy beton, a przed ewentualnym upadkiem z wysokości chronią jedynie poprzerywane fragmenty drewnianych desek.

Jaka jest historia tego budynku? Wszystko zaczęło się w 2000 roku. Jedna z firm chciała wybudować w tym miejscu hotel. I jak to zwykle bywa - zabrakło pieniędzy. Budynek sprzedano. Miał powstać biurowiec, później znowu hotel. Udało się zbudować jedynie osiem kondygnacji, a wykonawca opuścił plac budowy. Budynek zyskał więc miano szkieletu.

Dziś w tym miejscu jest gigantyczny billboard reklamowy. Nierzadko wszystkie ściany konstrukcji oblepione są płachtami z reklamami seriali, urządzeń elektronicznych, itp. Wówczas oprócz nich, kompletnie nic nie widać. Jednak, gdy reklama znika (zazwyczaj pod koniec miesiąca, gdy kończą się okresy reklamowe) możemy zobaczyć ohydny budynek, który szpeci otoczenie. To prawdziwy przykład nieprzemyślanej inwestycji i braku pomysłów oraz pieniędzy.



Prawdopodobnie jeszcze długo będziemy musieli na to patrzeć, bo nic nie zapowiada żadnych zmian w tej sprawie.

środa, 27 listopada 2013

Sobieskiego 100 - czyli rosyjska tajemnica w Warszawie

O istnieniu tajemniczego budynku przy ul. Sobieskiego 100 wraz z nocnym klubem, mało kto wie. Chodzi o opuszczony blok należący do Federacji Rosyjskiej. Obecnie jest pilnie strzeżony przez ochronę. Czy kryje jakąś tajemnicę?


Blok powstał na początku lat 80. Mieszkali w nim wysocy rangą pracownicy Ambasady ZSRR wraz rodzinami. Budynek od początku był dobrze pilnowany, posiadał własną saunę, salon fryzjerski, a nawet centralę telefoniczną. Ta ostatnia - według niektórych źródeł - posiadała możliwość tłumienia sygnału.

Oficjalnie blok opustoszał w latach 90, po rozpadzie Związku Radzieckiego. Dziś jest kompletnie opuszczony, choć w środku - jak twierdzą blogerzy z forum explorerów, którzy nielegalnie tam weszli - wciąż znajduje się wiele porzuconych przedmiotów i mebli.

W 2005 roku w tym miejscu pojawił się Club 100, czyli klub którego oficjalnie nie ma. Dostęp do niego mają jedynie ci, którzy posiadają zaproszenia, mają rosyjski paszport i zostaną wpuszczeni przez ochronę. Próżno jednak szukać jakichkolwiek potwierdzonych informacji na ten temat. W sieci można znaleźć jedynie relacje ludzi, którzy widzieli luksusowe samochody przyjeżdżające w nocy pod bramę budynku.

Dziś blok znajduje się na terenie, który ma nieuregulowany status prawny. Choć władze miasta, a nawet kraju próbowały już kilka lat temu rozwiązać tę sytuację, do dziś się to nie udało. Obecnie budynek jest pilnie strzeżony przez agencję ochroniarską oraz kilka kamer. Według informacji pochodzących ze strony forgotten.pl po terenie ciągle biega pies, a ochrona jest bardzo czujna i uzbrojona. Legalne dostanie się do środka jest więc niemożliwe.

Czy wnętrze budynku kryje jakąś tajemnicę? Co znajduje się w podziemiach? Tego niestety nie wiadomo, a sprawa jest zbyt mocno "kryta", aby próbować to ustalić. Choć niektóre z legend miejskich twierdzą, że w tym miejscu działają rosyjscy szpiedzy. Ale ile w tym prawdy, to nikt nie wie... 

niedziela, 24 listopada 2013

Co zrobić, gdy coś zgubimy? Dzwonić na 19115

Czasami w życiu zdarza nam się coś zgubić. Pół biedy, jeśli stanie się to w domu lub w zaufanym miejscu. Co jednak robić, gdy taka sytuacja przytrafi nam się na mieście lub w środkach komunikacji? Zadzwonić na 19115. A jakie efekty to przynosi? Mizerne...


W ostatni poniedziałek zostawiłem plecak w autobusie. Cóż, zdarza się - roztargnienie, pośpiech i człowiek zapomina o podstawowych rzeczach. O tym, że plecaka nie mam, zorientowałem się jednak dość szybko, bo 3 minuty po wyjściu z pojazdu. Natychmiast wszedłem na stronę ZTM-u na swoim telefonie i sprawdziłem numer infolinii - 19115

Zadzwoniłem. Zanim przebrnąłem przez automat, który oczywiście musiał poinformować mnie, że rozmowa jest nagrywana, a żeby zgłosić coś tam wybierz 1, a jeszcze coś innego wybierz 2, minęły cenne minuty... Gdy już wreszcie wybrałem cyferkę odpowiadającą komunikacji miejskiej, połączono mnie z konsultantką. Sytuację przedstawiłem, a pani podała mi numer na zajezdnię, która obsługiwała ten kurs. 

Dzwonię na "Ostrobramską". Dyspozytor problem rozumie, prosi o chwilę cierpliwości i próbuje połączyć się z kierowcą autobusu, w którym została moja zguba. Tymczasem znowu mijają cenne minuty! W słuchawce słyszę jedynie kilka słów, które dyspozytor mówi do kierowcy: "Zatrzymaj się na przystanku i sprawdź". Po chwili dyspozytor mówi mi, że niestety, ale kierowca przeszedł przez cały autobus i nic nie znalazł. Plecaka nie było. A minęło zaledwie 10 minut od momentu, w którym opuściłem pojazd...

Takie to doświadczenie życiowe trafiło się akurat mnie. Przynajmniej była szansa przetestować nowy numer do Centrum Kontaktu z Mieszkańcami - 19115, którym tak bardzo chwali się Ratusz. Jak widać, numer funkcjonuje prawidłowo (minusem jest jedynie długi wstęp automatu), a ludzie na infolinii są pomocni. Ale jak się okazuje tylko tam. Bo na mieście - parafrazując klasyka - były wtedy "same k**** i złodzieje!"


piątek, 22 listopada 2013

Jak się nie zgubić w podziemiach? Rondo Dmowskiego i Dworzec Centralny w pigułce

Podziemne przejścia przy rotundzie oraz dworcu Warszawa Centralna są jednymi z najbardziej używanych w mieście. Często dostarczają wielu kłopotów osobom, które mają dość słabą orientację przestrzenną. Jak więc dojść do celu bez zbędnego błądzenia?

Rozwiązanie jest naprawdę proste. Wystarczy uświadomić sobie, że podziemne korytarze mają wyjątkowo prosty układ. Przykład? Podziemia pod rondem Dmowskiego - jak sama nazwa podpowiada - mają kształt ronda. Jeśli wejdziemy wejściem od strony "patelni" (jeśli ktoś wciąż nie wie, co to jest, może dowiedzieć się TUTAJ) i skręcimy w prawo, to idąc cały czas głównym korytarzem, wrócimy w to samo miejsce!

To znaczy, że jeśli od metra chcemy dojść np. na przystanek autobusowy w kierunku Muzeum Narodowego (pod hotelem "Novotel"), to możemy wybrać dwie drogi:

1. Idąc od metra, możemy skręcić w prawo, mijając po drodze wejście na przystanek tramwajowy (również w kierunku Muzeum Narodowego), następnie schody prowadzące na przystanek autobusowy w kierunku pl. Konstytucji, a jeszcze później wejście na peron tramwajowy w kierunku pl. Bankowego. Wówczas po przebyciu połowy "ronda" dojdziemy do wejścia, które nas interesuje.


źródło: maps.google.pl

2. Możemy też wybrać inny sposób. Czyli idąc od metra, możemy pójść prosto (lekki łuk w lewo) i idąc głównym korytarzem również dojść do celu. Wtedy miniemy po drodze wejście na przystanek tramwajowy w kierunku pl. Konstytucji, wejście na powierzchnie w pobliżu rotundy oraz wejście na przystanek tramwajowy w kierunku Dworca Centralnego.

 źródło: maps.google.pl

Centralny jest prosty!

Niewiele trudniejszy jest sam dworzec. Tam układ korytarzy jest krzyżowy. Mamy więc trzy podziemne ciągi w układzie północ-południe (czyli od Złotych Tarasów do Al. Jerozolimskich) i tylko dwa (sic!) ciągi w układzie wschód-zachód (czyli od Emilii Plater do al. Jana Pawła II). Do tego dochodzi też podziemny korytarz, który przy wschodnim krańcu każdego peronu, łączy Dworzec Centralny z dworcem Warszawa Śródmieście.

Ciągi północ-południe umożliwiają dostanie się na perony (są to odpowiednio Galeria Wschodnia - bliżej Emilii Plater, Galeria Środkowa [umożliwia także wejście do Hali Głównej] i Galeria Zachodnia).

Natomiast ciągi wschód-zachód umożliwiają dostanie się podziemiami od ul. Emilii Plater aż do al. Jana Pawła II. Ciąg bliżej Al. Jerozolimskich to Galeria Południowa, a bliżej Złotych Tarasów to Galeria Północna (czyli tak jak na mapie, gdzie północ, tam Galeria Północna, itd.)

źródło: maps.google.pl

Nadal nie rozumiesz? To weźmy przykład. Chcesz przedostać się z ul. Emilii Plater (od strony Pałacu Kultury i Nauki) na peron 1. Wówczas masz dwie opcje do wyboru:

1. Możesz wejść do Galerii Północnej i na najbliższym podziemnym skrzyżowaniu skręcić w lewo do Galerii Wschodniej i następnie idąc prosto znaleźć zejście na peron 1.
2. Możesz wejść do przejścia podziemnego pod skrzyżowaniem Emilii Plater z Al. Jerozolimskimi, iść prosto (automatycznie wejdziesz do Galerii Południowej), a na podziemnym skrzyżowaniu skręcić w prawo w Galerię Wschodnią i znaleźć zejście na peron 1.

Oczywiście możesz też iść dalej Galerią Północną albo Południową i zamiast w Galerię Wschodnią, skręcić w Galerię Środkową lub Zachodnią. To Twój wybór, bo z każdej z nich (Wschodniej, Środkowej i Zachodniej) dostaniesz się na perony!


Dla lepszego zrozumienia, warto dodać, że przejścia pod skrzyżowaniem Al. Jerozolimskich z Emilii Plater, a także pod rondem przy al. Jana Pawła II (tu też mamy podziemne "rondo" - jak przy rotundzie) oraz dojścia do przystanków tramwajowych, nie są zarządzane przez PKP i nie należą do dworca. Dlatego też na powyższym schemacie mają kolor biały. To teren należący do miasta.